"O nie, kolejny drogi produkt Apple'a. Szybko, szybko, muszę wejść na Twittera i wyjaśnić, jak bezprzewodowe słuchawki douszne Apple AirPods Max nie są warte swojej wygórowanej ceny 549 funtów".

Tam, to jest na zewnątrz, czujesz się lepiej? Możemy przejść dalej? Bo bardziej niż cena, problemem powinna być sama natura produktu, który Apple właśnie wypuściło na rynek. Zapowiedź Cupertino o wydaniu swojego pierwszego zestawu słuchawkowego Bluetooth z ANC ma, co nie jest zaskakujące, dostał ludzie mówią.

Jak w przypadku każdej premiery produktu Apple, ma się prawo do tradycyjnego okrzyku anty-Apple, paragony stosunku jakości do ceny, śpiewaków anty-systemu w skrócie, tych, którzy wiedzą i którzy nie są zaślepione przez sztuczki marketingowe złego Apple. Żeby było jasne, ja się od tego całkowicie odcinam.

Uspokójcie się, uspokójcie się. Nie zamierzam popadać w absurd i próbować bronić PIĘĆDZIESIĄT I PIĘĆDZIESIĄT PUNKTÓW ceny AirPods Max! Jak na słuchawki dla nieaudiofila, tak nieaudiofila, ta cena jest po prostu nie do obrony. Ale czy to naprawdę zaskakujące? Czy naprawdę przewróciliście się, gdy zobaczyliście tę liczbę? Oczywiście, że nie.

Apple AirPods Max są za drogie, naturalnie

Od lat część technosfery powoli zabija się, co roku opisując śmieszne ceny, jakie kosztuje dostęp do świętego doświadczenia użytkownika Apple. Przynajmniej tak jest w przypadku większości mainstreamowych dziennikarzy i konsumentów. Mam na myśli tych, którzy nie mają szczęścia mieć kolorowego biura z Philips Hue i których konfiguracja kosztuje więcej niż trzymiesięczny czynsz dla mnie.

Sam od dawna jestem zafascynowany zdolnością Apple do przesuwania granic budżetowych swoich klientów i odnoszę niewątpliwy sukces w przekonywaniu ich, że jego produkty są tak niezbędne, że są warte swojej ceny, jakakolwiek by ona nie była. Jest to prawdziwy wyczyn, którego wszyscy inni producenci Androida, wzniesieni jako fałszywi idole broniący konsumentów, z pewnością zazdroszczą, nie przyznając się do tego.

"Ooo, Antoine, uspokój się. NextPit to nie twój pamiętnik", powtarzałbym sobie w kółko, pisząc ten nastrojowy post, który jest tak terapeutyczny. Ale to było wcześniej. Wcześniej miałem w dupie politykę cenową Apple.

I nie mówię tu o takiej udawanej obojętności, jaką okazujesz, gdy po raz trzeci z rzędu dostajesz lanie 5:0 w FIFĘ, albo takiej, jaką starasz się zachować swoją stłamszoną dumę po oblaniu baru. Nie, mówię o takiej obojętności, że gdybym miał narysować prostą linię na czystej kartce papieru, użyłbym mojego elektrokardiogramu, aby rządzić, gdy ogłosiłem AirPods Max.

Kogo obchodzi cena 550 funtów, wybaczcie dosadny język. Ale mówię poważnie. Kto z najbardziej zagorzałych krytyków Apple i tak chciałby kupić te słuchawki? A kto z tych samych krytyków miałby na tyle uczciwości i dalekowzroczności, by docenić produkt Apple, gdyby producent kiedykolwiek zaczął oferować rozsądne ceny? Jestem pewien, że niewiele osób. iPhone SE 2020 czy iPad 8 są tego dowodem.

Użytkownicy Apple, często wyśmiewani jako gołębie lub owce, w zdecydowanej większości pozostają technofilami i rozsądnymi konsumentami. Znam znacznie bardziej rozjuszonych fanów Androida. Nie ma się co dziwić, ekstremizm jest po obu stronach. Ci konsumenci, którzy kochają to, co produkuje Apple i chcą kupić te nowe słuchawki, nigdy nie musieli tak bardzo kwestionować swojego przywiązania do marki, jak w momencie ogłoszenia AirPods Max.

Ceny Apple'a są wysokie, ale nie wszystkie nieuzasadnione

Powołuję się na tych użytkowników Apple, nie po to, by z nich szydzić czy ich wyzwalać. Nie jestem anty-Apple, ani pro-Apple. I od dawna rozumiem, że stosunek jakości do ceny nie jest tak ważny przy zakupie produktu Apple.

Mimo wszystko, a szczególnie w Europie, gdzie to, ile masz pieniędzy jest tematem tabu, musimy się usprawiedliwiać. Przekonać siebie i przekonać innych, że dokonaliśmy korzystnego zakupu lub przynajmniej mądrego zakupu i że nie daliśmy się oszukać - to rodzaj intelektualnej gimnastyki, którą wielu fanów Apple musi wykonać bardziej niż jakikolwiek inny technofil.

W przypadku iPhone'a kluczowym argumentem jest sprawdzona i mało wątpliwa moc układów Bionic firmy Apple, które pod względem wydajności przewyższają konkurencję z Androidem. Albo intuicyjność systemu iOS, który choć nie jest tak kompletny i wszechstronny jak Android, to ma tę zaletę, że jest lepiej zoptymalizowany i lepiej wspierany w miarę pojawiania się na rynku nowych smartfonów Apple.

Słuchawki AirPods wyznaczyły trend, a przede wszystkim format, który przyjęli wszyscy producenci, konsolidując asortyment, który jeszcze nieco ponad trzy lata temu był niszą. AirPods i ich wersja Pro nie są już obecnie najlepszymi prawdziwymi słuchawkami bezprzewodowymi na rynku, ale pozostają ultra-solidną referencją i najlepszym wyborem, jeśli masz iPhone'a.

Mógłbym też śpiewać pochwały Apple Watcha, który z WatchOS jest o krok przed zegarkami podłączonymi pod WearOS. Ale rozumiecie o co chodzi. W przypadku każdego produktu Apple jest przynajmniej jeden ważny argument, który w oczach entuzjasty marki usprawiedliwia zapłacenie wyższej ceny niż konkurencja.

Ale czy tak jest w przypadku słuchawek AirPods Max? Jak jest i moim zdaniem nie. Nie bardziej niż czteropak kółek do Mac Pro za 699 zł czy Pro Stand za 949 zł.

AirPods Max mają do spalenia tylko swoją cenę

To nie pierwszy raz, kiedy słuchawki są sprzedawane za ponad 500 funtów na całym świecie. Sennheiser i Sony oferują słuchawki do odsłuchu Hi-Res w cenie ponad tysiąca funtów. Inne marki dedykowane audiofilom, takie jak Rosson czy Focal i inne nie wahają się osiągać jeszcze bardziej stratosferycznych kwot.

Nawet w konsumenckim audio testowane przeze mnie słuchawki Montblanc MB01 w momencie premiery były sprzedawane za 595 euro. W tym samym czasie słuchawki Shure Aonic 50, które również testowałem, są na papierze znacznie bardziej audiofilskie niż AirPods Max, a sprzedawane były za 400 euro.

I na tym poniekąd polega problem z AirPods Max. Na papierze, ten zestaw słuchawkowy nie ma w swojej specyfikacji nic spektakularnego, co uzasadniałoby jego cenę. AirPods Max posiadają te same adaptacyjną korekcję dźwięku, aktywną redukcję szumów, tryb przezroczystości i dźwięk przestrzenny, co AirPods Pro, a także chip H1 i kółko "cyfrowej korony" Apple Watch.

Co jest tą zabójczą cechą? Kodekami audio HD? Nie wiadomo, bo szczegóły techniczne podawane przez Apple są jak zwykle bezsensowne. Poważnie, w podstawówce robiłem mniej enigmatyczne riposty. Kodek AAC (który nie został wymyślony przez Apple) ma swoje zalety, bo jest jednym z najmniej energochłonnych, ale pozostaje formatem "stratnym", kompresującym sygnał. Prawdopodobnie to właśnie z niego będą korzystać AirPods Max.